sobota, 11 listopada 2017

3-Co to było za życie?

-Coooooo!?-ja i Lazari zawyłyśmy jak syreny alarmowe. Nie kapuje, error, mamo ktoś mi zmienił resztki mózgu na galaretę malinową. O ile mi wiadomo, a MOCNO mi wiadomo, Jeff wręcz gardzi Niną. Allachu, Buddo czy kto inny co do kurwy nędzy i jej bobasów? Druga sprawa, czemu ona z tego wała ryczy? Come on, ona ma boya! Choć w sumie... mówiła że to nie jest do końca true love... Oni są oficjalnie razem, a praktycznie to to kulawo... Kilkanaście osób jej tylko dzisiaj powiedziało ze albo Luk ogląda porno, jak zahipnotyzowane lale mu sprzątają, albo się z nimi seksi. W sumie Lizzy się tym nie przejmowała, chyba wszyscy poza Jeffem się już skapnęli o co biega i tańczy... Lazari podeszła i przytuliła ją mocno. Ja też podeszłam i przytuliłam blondynkę.
Po kilku minutach wszystkie piłyśmy piwo z colą. Blondynka leżała na puchatym dywanie różowowłosej. Ja siedziałam na jej fotelu, a właścicielka pokoju jadła ciastka na łóżku. Na ścianie z projektora leciał "Pamiętnik Bridget Jhones".
-Wiem że to głupie-znowu zaczęła blondynka, powtórzyła to jedno zdanie 15 razy... nigdy nie dokończyła...-Ja po prostu... Czy to nawet legalne? W pewien sposób jesteśmy rodziną-a to nowe... tego nie słyszałam... Lazari miała lekkiego derpa, no skąd ona ma wiedzieć, na szczęście mua lubiło czytać so...
-To nie jest aż tak tępione-powiedziałam jej i wzięłam łyk.-Bardziej takie związki na prawdę blisko związane, Nawet Geny siostry czy brata są inne-szepnęłam.-A dodaj do tego jeszcze geny zupełnie obcej osoby-powiedziałam.
Cała noc była raczej na takie tematy. Laz oczywiście chciała ukryć ze kocha Bezokiego, ale obie uświadomiłyśmy ją że gapiła się na niego jak na ciastko. Wtedy zwróciły oczęta na mnie. Ten cudny wzrok "teraz twoja kolej się zwierzyć". Kiedy chciałam zwiać po soczek, rzuciły się na mnie jak hieny na padlinę.
-O nie, nie, nie! Ty też gadasz, na pewno kogoś masz-oznajmiły.
-Nie mam!-powiedziałam lekko zirytowana że się na mnie tak rzuciły i leżały na mnie.-W moim świecie jest jedynie moja mama, tata, ja i zwierzęta... Jesteście pierwszymi osobami które poznałam-uświadomiłam je.-A tutaj jestem jeden dzień-powiedziałam. Dziewczyny miały lekki szok.
Zeszły ze mnie, chyba im się zrobiło głupio. Po kilku minutach ciszy i po wypiciu po jednym piwie Laz zaczęła temat innych mieszkańców placówki. Dowiedziałam się że jest tu jeszcze z 100 osób, ale większość nie lubi gadać. Lizzy też nie maiła za dużo do powiedzenia... Powiedziała mi jeszcze o Benie topielcu, Lalkarzu Jaysonie, Roześmianym Jacku, Puppeterze Tobym, Maskim, Hoodim, KillingKate, Zero, lulu i Kacprze. Laz mogła mi więcej o nich powiedzieć.  Większość znałam z internetu, ale zaczęła opowiadać mi o Kacperze Szataniście. Opowiedziałaby więcej niż to że ciągle bazgroli pentagramy i lubi zbierać różno kulturowe noże sakramentalne, gdyby do pokoju nie wpadły 2 szarpiące się dziewczyny.
-Kate ostrzegam uspokój się!-powiedziała czarnowłosa dziewczyna z lisimi uszami i ogonem.
-Jak mam sie uspokoić?! Ta menda zdradza moją friend, ta suka z jego cosplayem wymazuje mi tym twarz, a Jeff se nie mógł lepszego momentu na zarywanie do Tej całej suki Niny?!-brązowowłosa dziewczyna z żółtymi oczami szamotała się, próbując za coś złapać.
-Nie wiedziałam ze tu Yuri pełną gębą!-powiedziałam zaciekawiona. Obie istoty na mnie spojrzały.
-Obie won!-powiedziała Laz. Kate spojrzała na Lizzy. Zrzuciła z siebie dziewczynę i podeszła do blondynki. Podeszła i przytuliła ją lekko. Ja miałam mind fuck.
-Pfff-powiedziała czarnowłosa. Spojrzała na mnie.-Hej, jestem Fox-oznajmiła mi z uśmiechem.
-Bukumi-oznajmiłam. Dziewczyna długo tu nie zagościła. Ben zajrzał, złapał ją za nadgarstek i odciągnął.
Po jakiś 15 minutach ogarnęłyśmy się. Spojrzałam na dziewczynę. Jej włosy miały czerwone pasemka, na szyi miała bandaże. Ubrana była w czarne Jeansy z dziurami, czarną koszulkę z czarno-czerwonymi rękawami, w nosie miała kolczyk.
-Kate co się stało na miłość kręgu piekielnego numer 3!?-spytała zirytowana Laz.
-Przepraszam... Fox i Ben gadali o tym że... widzieli jak Luk się pieprzył z jakąś laską, nie chcieli mówić Lizzy... A to straszydło Nina biega po ośrodku i piska że Jeff się z nią umawia... i że się już przespali... Jean dała jej lizaka z środkiem nasennym-westchnęła dziewczyna.- W ogóle jestem Killing Kate, dawniej Kate Knight.-oznajmiła zwracając się do mnie.
-Bukumi-powiedziałam patrząc na nią.-Czemu aż tak bronisz Lizzy?-spytałam zaciekawiona.
-Oh... Cóż... Pomogła mi odzyskać ciało brata... i odnalazła jego ostatni prezent dla mnie-szepnęła. Miała łzy w oczach... choć w sumie jakimś cudem płakała krwią.
Nie pytałam już. Noc potoczyła się ciekawie. Laz i Kate się totalnie upiły, Lizzy miała szkołę więc nie mogła pójść w tan. Na mnie nie działało. Po pogadance z blondynka zasnęłyśmy sobie. W sumie one tak. Ja otworzyłam książkę od slendera...  Wzięłam ją na wszelki wypadek. Przeglądałam strony, były pełne dziwnych przepisów na mikstury, słów i opisów niczym zaklęcia, klątw... W pewnym momencie był rozdział z czaszką, były tam namalowane łańcuchy. Zaskoczona chciałam go otworzyć, ale nie mogłam. Zirytowana patrzyłam, zauważyłam napis i zaczęłam czytać.
-Wiedźma krew w żyłach mych, kruk przyjacielem , smutek i żal opuściły moje serce, dusze oddam w wieczny mrok, od jasności odwrócę się, zabierz co niepotrzebne i podaruj moc...-szeptałam. Coś zablokowało mój oddech, widziałam dłoń, która dotyka mojego policzka. Potem wsunęła się w moją głowę, nie bolało.  Wyciągnęło rękę z trójwymiarowym, zielonym sześcianem, zmiażdżyło go przemieniając sześcian w kulkę z kapeluszem wiedźmy i włożyło z potworem. Nie mam pojęcia co stało się potem... chyba zemdlałam.
***
O matko niech ktoś wyłączy ten traktor w mojej czaszce, co jest to tak wygląda kac? Ja nie miewam przecież kaca. Usiadłam. Spadł ze mnie koc, zaskoczona spojrzałam na niego, a potem się rozejrzałam. Lazari i Kate jeszcze spały. Na stoliku była informacja że Lizzy już wyszła do szkoły. Wstałam chwiejnie i ruszyłam do siebie. Tam wlazłam pod prysznic. Siedziałam tak z 2 godziny, potem ubrałam się i poszłam na stołówkę. Slender akurat robił sobie herbatę.
-Witam Bumuki-powiedział Slender.-Masz-podał jej talerz z kanapkami i herbatę. Spojrzałam na niego i z oczkami pełnymi wdzięczności przytuliłam jego mackę.
-Niech Ci bozia w dzieciach wynagrodzi-oznajmiłam i poszłam jeść. Slender usiadł obok i pił, dziwne trochę, jego twarz po prostu się rozdzielała, miał ostre kły. Jednak nie obchodziło mnie to, podobało mi się to. Oboje siedzieliśmy w ciszy. W sumie w całym ośrodku był spokój. Koło 15 wszyscy siedzieliśmy w salonie, wszyscy o których mi wspominano... W tej chwili wszedł do domu Kacper.
-Nie wiem czy cię to interesuje...- idź pan w chuj z tym voicem!- Lizzy jest atakowana w lesie-oznajmił i otworzył sobie jedno z tajemniczych przejść i poszedł. W salonie zapadł cisza. Jeff wstał i już miał biec, Nina złapała jego dłoń.
-A ty gdzie?!-spytała go.
-Jak to gdzie?! Pomóc jej!-odpowiedział Jeff z bloodlustem.
-Ona ma faceta!-zauważyła Nina.
-Nie, zerwała z nim rano-oznajmiła Fox i siłą woli wywaliła Ninę do schowka na miotły.-Idź, zajmiemy się nią.-obiecała czarnowłosa. Ja wstałam i razem z Slenderem i Jeffem pobiegłam.
***
Dotarcie zajęło nam chwilę. Gdy byliśmy na miejscu myślałam że dostanę zawału. Lizzy leżała , ledwo się ruszała. Nad nią stało kilkoro napastników... Kobiety, chłopcy, dziewczynki.
-Moje dziecko nie żyje przez takich jak ty!-krzyknęła kobieta i chciała ją uderzyć. Nie wiem nawet kiedy Jeff się tam dostał. Kilkoro już leżało i próbowało zatamować krwawienie z gardła. Inni upadli, niektórzy chcieli uciec, slender takowymi się zajął. Jeff wpadł w szał. Zabił ich wszystkich wolno.... ciął ich nożem, nawet jak już umarli.
-J...jeffrey...-szepnęła Lizzy. Wtedy sławny zabójca spojrzał na nią.-Proszę... nie-szepnęła. Jeff jej jednak nie posłuchał. Wściekły rzucił się na dobicie ich, wykrwawienie byłoby zbyt przyjemną. Po tym wszystkim bladoskóry zdjął swoja zakrwawioną bluzę i owinął nią Lizzy. Ta wtuliła sie, mimo wszystko wtuliła się.
Wróciliśmy w milczeniu. Pastowy lekarz zabrał Lizzy. W salonie było pobojowisko. Fox trzymała Ninę przy ścianie, Ben uspokajał lisice.
-Jak mogłeś do niej iść?!-spytała Nina.
-Dziewczynko ogarnij swój jebany łeb-warknął na nią. Jego szalony wzrok nie zniknął.-Bawiłem sie tobą, patrzyłem czy zareaguje, jesteś dla mnie niczym, nawet Jane jest lepszym materiałem na dziewczynę niż ty, a zrób coś Lizzy to wypatroszę cię jak płotkę którą jesteś-oznajmił jej i poszedł do skrzydła szpitalnego.
Posiadłość jak zazwyczaj tętniła życiem jak nie wiem co, teraz była cicha. Wszyscy się tym przejęli, Lizzy jako jedna z niewielu osób chciała ich poznać, traktowała ich normalne, współczuła im, broniła ich... A przez nich stało jej się coś takiego. Jedynie Nina pieprzyła coś o tym ze Lizzy to wredna sucz... dostała po mordzie i się ogarnęła.  Ja siedziałam w bibliotece i starałam się czytać, ale mi nie szło.
-Wszystko dobrze?-spytał mnie Slender podchodząc, nie maił swojej marynarki.
-Nie-westchnęłam smutna i odłożyłam książkę. Slender podał mi kakao.-Dziękuję-powiedziałam. Usiadł na przeciwko mnie i napił się ze swojego kubka.-A jak pan się czuje?-spytałam go.
-Pierwszy raz od dawna winien-westchnął i  "spojrzał" na mnie.-Elizabeth zamieszkała z nami bo społeczeństwo ją dręczyło... mimo tego nadal ją dręczą, ale z innego powodu... To nasza wina że ją dzisiaj zaatakowano-westchnął i opar głowę o dłonie. Posmutniałam. Położyłam dłoń na jego ramieniu.
-To nie pana wina-zauważyłam.
-Bumuki to jest moja wina... zgodziłem się na to... zgodziłem się by Jeff wrócił do jej życia... Zgodziłem się byśmy my wszyscy wpakowali się w jej życie...-mówił.
-Co to było za życie?-spytała Fox stojąca obok nas, opierała się o regał.
-Fox co ty możesz o tym wie..?-zaczął już Slender.
-Wiedzieć?-spytała za niego.- Może i nie wyglądamy, ale na początku ciągle ze sobą gadałyśmy, potem trochę przestałyśmy bo zajęłyśmy się związkami... Ale kiedy jeszcze gadałyśmy nawet nie wiesz jak wdzięczna była za to że nie jest już sama, a z nami. Wiedziała że tamci są fałszywi, nie chciała ich znać!-powiedziała lisica. Wszyscy zamilkliśmy. W pewien sposób wiem co czuła, ja też byłam raczej samotna, teraz bycie z nimi jest... takie cudowne... przyjemne... niezwykłe... Fox westchnęła i dosiadła się. Ben przyszedł i podał jej kubek, swój miał w dłoni.  Przywitałam się z nim z lekkim uśmiechem. I tak siedzieliśmy, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Nina płakała w swoim pokoju. Pupeter, Jack, L.J, hoodie, maski, tobby, wszyscy poza jeffem siedzieli u siebie. Czarnowłosy siedział przy łóżku kuzynki. Luk przyniósł jej bukiet fioletowo białych róż... Laz przyszła do nas i usiadła na poduszkach smutno. Kate także dołączyła, okazało się ze kiedy luk wyszedł od Lizzy dopadła go i przywaliła mu parę razy, sama miała rozciętą wargę i kilka śladów pazurów.
~~~~~~~~

Tak też was kocham....
Fox :
http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Fox

Kacper :
http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Kasper_the_Satanist

No to do miłego! :3

1 komentarz:

  1. No zaczyna się robić coraz bardziej ciekawie :3 I jest moja Fox! <3 Ciekawi mnie jak się rozwiną relacje między Lizzy a Jeffem. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz :P
    Chciałam też poinformować o moim powrocie na stare śmieci, który planowałam od jakiegoś czasu ^^ mam nadzieję, że jesteś usatysfakcjonowana tym pomysłem :P
    https://pl-creepypasta-house.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń